Svartisen to drugi, zaraz po Jostedalsbreen, największy
lodowiec w Norwegii. Zajmuje on powierzchnię 370 km2 i leży w okręgach: Meløy,
Rødøy i Rana, w parku krajobrazowym Statfjellet-Svartisen. Nazwa pochodzi o
staronorweskiego słowa „svartis”, które opisuje głęboki, ciemnoniebieski kolor
lodowca, kontrastujący z białą powierzchnią. Jest podzielony na dwie części:
wschodnią i zachodnią. Szczyt lodowca, Snøtinden, ma wysokość 1594 m n. p. m.
Przez południową część lodowca przechodzi koło podbiegunowe. Naszym celem był jęzor Austerdalsisen.
Austerdalsisen jest położony od strony lądu, 32 km na północ
od Mo i Rana. Jest to najniżej położony jęzor lodowcowy w kontynentalnej
Europie, jedynie 20 m n.p.m. Aby się tam
dostać kierujemy się drogą E6 na północ, po około 10 kilometrach skręcamy w
lewo, w drogę 353 prowadzącą na lotnisko. Po kolejnych 10 kilometrach
dojeżdżamy do mostu prowadzącego do Rausandaksla, lecz tu kierujemy się w prawo
w stronę: Setergrotta, Grønligrotta oraz Svartisen, drogą 354. Po około 10
kilometrach skręcamy w prawo na lodowiec Svartisen, zgodnie ze znakiem. Po
kolejnych 5 kilometrach dojeżdżamy do końca drogi, gdzie zostawiamy samochód.
Tutaj mamy do wyboru dwa sposoby dostania się na lodowiec – przepłynąć łódką
przez jezioro lub dojść do lodowca pieszo. Pierwszy sposób możemy wybrać tylko
w sezonie letnim (od połowy czerwca do końca sierpnia, łódka pływa o pełnej godzinie między 10 a 15), koszt to 150 NOK
(ok 70 zł) w dwie strony - płatność tylko gotówką. Z miejsca, do którego dopływa łódka mamy około 3
km do przejścia. Jeżeli chcemy pokonać całą trasę pieszo, należy założyć
nieprzemakalne i wygodne!!! obuwie, ponieważ po drodze mija się wiele
wodospadów. Trasa to około 10 km w jedną stronę, lecz nie jest ona trudna do
pokonania. Pierwsze podejście do tej trasy miało miejsce w ostatni weekend maja
i niestety, w połowie drogi musieliśmy się wracać, bo było prawie tak mokro jak
w jeziorze. Nasze drugie podejście do lodowca odbyło się w piękny sierpniowy weekend. Wybraliśmy trasę mieszaną, czyli w jedną stronę płynęliśmy łódką, a drugą pokonaliśmy pieszo. Droga od przystani do lodowca to niespełna 4 kilometry, w większości pod górę. Idąc na lodowiec na początku czujemy się jak na marsie, wszystkie skały są czerwone, praktycznie bez żadnej roślinności. Gdy docieramy do celu zachwytom nie ma końca. Żadne zdjęcie tego nie pokaże, to trzeba po prostu zobaczyć na własne oczy.
UWAGA! Z lodowcem nie ma żartów - trzeba być na prawdę ostrożnym, ponieważ w sezonie letnim on się rozpada na kawałki. Rok temu był przypadek, że dwóch Niemców zginęło przygniecionych pod lodową półką, która spadła im na głowy.
Dzięki za ten wpis. Właśnie wracamy z lodowca. Nadal wisi ta sama tabliczka z rozkładem tylko ceny się zmieniły 200/100 NOK. Droga piesza przy jeziorze jest zamknięta. I można juz płacić kartą. Kempink w tym miejscu to 100 NOK.
OdpowiedzUsuńhej, a jak myślisz - jest szansa objechać rowerem jezioro?
OdpowiedzUsuń