Spełniłam swoje marzenie sprzed
roku… No prawie :) Ale i tak jestem szczęśliwa mogąc dla Was pisać relacje z
wyjazdu do Finlandii. Tak więc od początku…
Pewnie Ci, którzy śledzą promocje
lotnicze pamiętają pewien czerwcowy dzień, dokładniej dzień dziecka, podczas
którego linie lotnicze LOT oferowały super tanie bilety do Helsinek z Warszawy.
Były to bilety First Minute, loty od października 2013 do kwietnia 2014 za
porażające 160 zł w dwie strony. Z
perspektywy czasu uważam, że to było głupie kupić w czerwcu bilety na marzec
kolejnego roku, no ale czego się nie robi dla obejrzenia zorzy polarnej. Tak,
to właśnie to był główny powód tego zakupu. Więc sprawdziłam fazy księżyca
(zorzę polarną najlepiej widać podczas nowiu) i zaplanowałam podróż na
28.02-7.03.2014. Wydawał mi się to tak odległy termin, że na początku nawet nie
przeszło mi przez myśl żeby coś więcej zaplanować. Parę miesięcy później
okazało się, że LOT likwiduje połączenie do Helsinek. Na początku bałam się
zadzwonić i zapytać, co z moją podróżą, bo myślałam, że anulują mi bilety i po
prostu oddadzą pieniądze. Tak się nie stało. Miły Pan na infolinii nawet nie
pytał, czy chcę zwrot pieniędzy, od razu przebookował mi lot na inny z
przesiadką we Frankfurcie, bez zmiany dat. Jak już pisałam, od początku celem
było zobaczenie zorzy, więc zaczęłam się zastanawiać, które miasto na północy
Finlandii obrać jako cel. Padło na miasto świętego Mikołaja, czyli Rovaniemi.
Część podróży między Helsinkami, a kołem podbiegunowym miała odbyć się liniami
Norwegian.
Wystarczy historii i wstępu,
zajmijmy się teraźniejszością. Przygotowania do wyjazdu zaczęliśmy dwa dni
wcześniej, robiąc zakupy, pakując się itp. Podróż zaczęła się w czwartek 27
lutego o 18:00 w autokarze Polskiego Busa z Wrocławia do Warszawy. Zaskoczyło
mnie to, że za 5 zł za osobę, które zapłaciliśmy za bilet dostaliśmy bułkę
słodką, herbatniki i napój. Na lotnisko Chopina dotarliśmy kilka minut po
północy, co oznaczało 6-godzinne czekanie na samolot do Frankfurtu. Spędziliśmy
pierwszą w życiu (kiedyś musi być ten pierwszy raz :D) nockę na lotnisku – nie
było nawet tak źle, oprócz tego, że ławki są tam metalowe i po kilku godzinach
miałam już siniaki na biodrach. O 6:50 wylecieliśmy planowo małym samolotem
LOTu. Jako poczęstunek dostaliśmy Prince Polo i wodę. Nawet nie wiem jak minął
lot, ponieważ całą drogę spaliśmy i w taki sposób po dwóch godzinach byliśmy we
Frankfurcie. Tamtejsze lotnisko jest lekko mówiąc ogromne. Na przesiadkę
mieliśmy 1 h 20 min, a z jednego terminalu na drugi szliśmy około 45 minut.
Chwila przerwy i już byliśmy w kolejnym samolocie, tym razem Lufthansy. Jako
poczęstunek dostaliśmy kanapki trójkątne, natomiast do picia można było wybrać,
co tylko dusza zapragnęła (sok, wodę, kawę, herbatę, piwo, wino). Dość gadania
o jedzeniu w liniach lotniczych. Po kilku godzinach snu i czytania książek, jak
już stanęliśmy na fińskiej ziemi byliśmy bardzo zdziwieni tym, że jest dość
ciepło, temperatura koło 5 stopni. Z racji tego, że byłam trochę przeziębiona,
a Karol miał ból zatok pierwszy dzień nie obfitował w żadne interesujące
doświadczenia, pojechaliśmy do hotelu odpocząć, potem na obiad i wróciliśmy do
pokoju. Noc była krótka, przed godziną 4:00 rano byliśmy już na nogach szykując
się na kolejny lot. Wróciliśmy więc na lotnisko, poszwendaliśmy się po strefie
wolnocłowej, na której można było znaleźć wiele pamiątek związanych z
muminkami, reniferami i angry birds, a o godzinie 7:30 byliśmy w kolejnym
samolocie. Gdy wylądowaliśmy zobaczyliśmy lotnisko tak małe, jakiego do tej
pory nigdy nie odwiedziliśmy. Gdybym miała je do czegoś porównać to wyglądało
jak jeden terminal starego lotniska we Wrocławiu (no wiece taki kurnik co wyglada jak przystanek na żądanie dla samolotów). No ale co się dziwić, skoro
lądują tu tylko samoloty Finnair i Norwegian z Helsinek.
|
Lotnisko w Helsinkach |
|
Jest i nasz lot! |
|
Samolocik :) |
|
Sklepy z pamiątkami |
|
Taką pamiątkę to bym chciała :) |
|
Hatifnaty :D |
|
Lotnisko Rovaniemi |
|
Strefa odbioru bagażu |
Z lotniska do centrum można
dostać się tylko busem Airport Express za 7 euro od osoby. Plusem jest to, że
można podać kierowcy dokładny adres i tam zostaniemy zawiezieni. Naszym celem
był dworzec kolejowy, skąd mieliśmy jechać pociągiem do pobliskiej miejscowości
Muurola, w której mieliśmy zarezerwowany hotel. Wyszliśmy z pociągu patrzymy na okolice, potem na siebie, znów na okolice i zastanawiamy się gdzie jest cywilizacja? Ktoś ją zabrał? Przed nami stary zabity dechami dworzec, drzewa, no i pociąg, który właśnie odjeżdża. Całe szczęście po kilku metrach jak Columb odnaleźliśmy cywilizację a miasteczko przywitało nas
bardzo pozytywnym akcentem – znaleźliśmy na chodniku 10 euro. Na początku nie chciałam uwierzyć Karolowi, że znalazł kasę, ale był coś za bardzo zadowolony, a banknotem wymachiwał jak dziecko flagą :D Nie było
problemu z check-in pomimo tego, że byliśmy 3 godziny przed możliwym
zameldowaniem. Właściciel jest Rosjaninem, bardzo miłym i pomocnym człowiekiem.
W pokoju była łazienka, mała kuchnia i 2 łóżka pojedyncze. Zaskoczył mnie
sposób montowania prysznica w hotelu: była to po prostu słuchawka przyczepiona
do ściany, bez żadnej zasłony, ani tym bardziej brodzika, po prostu woda lała
się po całej łazience. Hotel jest położony przy głównej drodze prowadzącej z
Helsinek aż do granicy Finlandii z Norwegią, a wyglądał jak typowy amerykański zajazd. Plusem było to, że 50 metrów od niego znajdował się sklep. W północnej części kraju nie było
już tak ciepło, jak w stolicy, temperatura około 2 stopni poniżej zera, ale
ponad 90% wilgotności i niecały metr śniegu i kompletna cisza z przerwą na szum opon z kolcami. Sobota i niedziela były dniami, w
których chcieliśmy się totalnie wyluzować i odpocząć od wszystkiego, co do tej
pory zaprzątało nasze głowy, więc spędziliśmy je na spacerach po okolicy. W
niedzielę próbowaliśmy złapać stopa do Rovaniemi, ale po półtorej godziny
stania stwierdziliśmy, że nam się nie uda. Puste auta w ogóle nie zwracały na
nas uwagi, a jak już ktoś uprzejmy jechał to zazwyczaj miał 4 osoby. W dodatku,
żeby nie było nudno, w niedzielę przez cały dzień padał (pierwszy od świąt)
śnieg. Wyczekiwaliśmy też zorzy polarnej, ale póki co nie pokazała się – jednym
słowem, to nie był nasz szczęśliwy weekend.
Jeśli chodzi o Muurolę to
znajdują się w niej dwa sklepy, dwie knajpy, szkoła, jezioro, stacja kolejowa i
sporo domków z sauną na zewnątrz. Atmosfera typowo zimowa, wszędzie biało, nikt się nie zajmuje
odśnieżaniem, bo przecież śnieg to u nich rzecz naturalna. Po zamarzniętym
jeziorze ludzie jeżdżą na nartach, bądź skuterach śnieżnych. Obok naszego
hotelu znajdowała się skocznia narciarska o oszałamiającym punkcie konstrukcyjnym
27 metrów :D Można na nią wejść i podziwiać okoliczne widoki. Podobno gdzieś
obok są (lub były) jeszcze dwie mniejsze skocznie.
|
Skocznia |
|
Widok ze skoczni |
|
Restauracja |
|
Fińska "biedronka" :) |
Z racji tego, że nie prognozowano zorzy widocznej w
Rovaniemi wieczór spędziłam na szukaniu Husky Safari bądź Reniferowe Safari.
Gdy zaczęliśmy sprawdzać wszystkie zajmujące się tym firmy w okolicy ceny nas
przeraziły – prawie wszędzie 100 euro za osobę! Już byliśmy zrezygnowani, kiedy
przeczytałam, że w wiosce Mikołaja za 1 km na zaprzęgu reniferów płaci się 25
euro, natomiast 2 km na saniach ciągniętych przez husky 35 euro od osoby. No to
w takim razie przemyślimy sprawę przez noc i jutro podejmiemy decyzję.
Relacja z Finlandii zajmuje tak dużo miejsca, że muszę ją podzielić na kilka części, musicie się uzbroić w cierpliwość :)
Cześć. Nie skończyłaś swojego wpisu! My spełniliśmy swoje marzenie w tym roku w marcu. Cała relacja i pełno ciekawostek m.in. o tym cudzie natury zapraszamy tutaj: http://www.zyczpasja.pl/finlandia-polowanie-na-zorze-polarna/
OdpowiedzUsuń