Podczas naszego pobytu w Breli, po 3 dniach lenistwa,
postanowiliśmy pojechać na wycieczkę do oddalonego o ok. 50 km Splitu.
Zaczęliśmy od twierdzy Klis, o której przeczytałam w przewodniku „Dalmacja”
wydawnictwa Pascal Light (swoją drogą przez cały nasz pobyt z niego korzystałam
i bardzo polecam). Ta twierdza została postawiona przez Rzymian i przez kilka
wieków była najważniejszą fortecą w tym rejonie. Jest położona w strategicznym
miejscu, na wzgórzu w wiosce Klis, z którego widać całe miasto Split. My akurat
mieliśmy lekko zachmurzone niebo, przez co nie można było podziwiać morza :(
wtorek, 24 września 2013
Wakacje 2013 część 2 - Split i Brela
Czas na kolejną część wakacyjnej relacji, czyli kilka słów o
Breli i wycieczkę do Splitu.
wtorek, 17 września 2013
Wakacje 2013 część 1 - Budapeszt, Brela
Mój dość długi brak aktywności spowodował wyjazd do pracy i
na wakacje. Tego pierwszego oczywiście nie będę opisywać, ale przybliżę Wam
moją tegoroczną podróż wakacyjną :D
Na początku miały to być wymarzone wakacje w Portugalii. Nie
wyszło ze względu na ceny noclegów. Potem samolotowy eurotrip. Tutaj też cenowo
nie zapowiadało się super. W takim razie idziemy na łatwiznę, jedziemy
samochodem do Chorwacji. Ekipę na wyjazd mamy, samochód chyba da radę, jako cel
obraliśmy miejscowość Brela na riwierze Makarskiej. Tam wynajęliśmy apartament
4-osobowy na 6 dni za 65 euro za noc. Mamy dwa tygodnie urlopu, na miejscu
zastanowimy się, czy zostajemy, czy jedziemy dalej. Wyjazd był o tyle
utrudniony, że pomiędzy powrotem z Norwegii a wyjazdem do Chorwacji mieliśmy 2
niepełne dni – piątek i sobotę, a do załatwienia dużo albo i jeszcze więcej.
Nie z takimi sytuacjami dawaliśmy sobie radę :D W drodze do Chorwacji mieliśmy
w planie odwiedzić najpiękniejsze miasto jakie widzieliśmy do tej pory –
Budapeszt.
No i jest upragniona niedziela, godzina 7:00, wyjeżdżamy w
stronę Katowic. Dalsza trasa wiedzie przez Ostrave, Brno, Bratysławę. Jak
zwykle zarówno w Czechach, jak i na Słowacji trzeba uważać na policję z
lornetko-radarem, bo bardzo trzymają się przepisów odnośnie prędkości i
posiadania winiet. Około godziny 14:00 dotarliśmy do Kis Gellert Guesthouse,
gdzie mieliśmy wynajęte pokoje. Miejsce nie było aż tak złe, pokoje dość małe,
stare, właścicielka niezbyt rozmowna, skrzypiące łóżka… ale ważne, że blisko
centrum. Do mostu Elżbiety około 0,5 godzinki spaceru. Po rozpakowaniu rzeczy,
wsadzeniu niezbędnego pożywienia do lodówek udaliśmy się na obiad i zwiedzanie
miasta. Przeszliśmy najpierw jedną, potem drugą stroną wybrzeża Dunaju
oglądając najbardziej znane budowle w mieście (Most Łańcuchowy, Most Elżbiety,
Parlament, Bazylika św. Stefana, kościół św. Macieja, Baszta Rybacka). Na
koniec dnia, zmęczeni i wykończeni przez palące słońce, nie wiedząc jak
znaleźliśmy się na wzgórzu zamkowym. Nie wiedzieliśmy, jak stamtąd wyjść, gdy
ku naszym oczom ukazała się winda. Wszystko byłoby świetnie, gdyby podczas
jazdy nie okazało się, że jest płatna, koszt za osobę to 200 forintów (ok. 3,5
zł), jest nas 4, a w portfelu tylko 400 HUF. Wylądowaliśmy na dole, ale Pan
Strażnik nie chciał nas wypuścić z powodu braku pieniędzy. Naszymi
tłumaczeniami tak go rozbawiliśmy, że w myśl zasady „Polak, Węgier dwa
bratanki” pozwolił nam wyjść :) I właśnie w taki sposób skończył się pierwszy
dzień wakacji.
Subskrybuj:
Posty (Atom)