sobota, 25 maja 2013

Liguria, Włochy 29.04-05.05.2012

Zaczęło się zupełnie inaczej niż zwykle, bo nie ja wymyśliłam ten wyjazd. Pewnego kwietniowego dnia zadzwonił do mnie brat z pytaniem, czy nie chcemy pojechać z nimi do Włoch na majówkę. Chwila zastanowienia… Miałabym nie skorzystać z takiej okazji? Pewnie, że jadę. Domek był wynajęty na już na początku roku, a znajdował się w wiosce Vasia oddalonej o 10 km od Imperii i 35 km od Sanremo. Wyjechaliśmy 28 kwietnia wieczorem, aby w godzinach porannych dotrzeć na miejsce. Czas się wydłużył z racji problemów ze znalezieniem domku. Okazało się, że nie leży on w samej wiosce, tylko w okolicznej dolinie, do której prowadziła szutrowa, kręta dróżka. Pierwsze wrażenie nie było zbyt pozytywne, sama nie wiem czego się spodziewałam, ale wszystko w domku było bardzo stare i było sporo pająków. Miałam na początku chwile paniki, ale w końcu spojrzałam na wszystko z innej strony. Od razu po przyjeździe wszyscy położyli się spać, ponieważ chłopcy musieli dotrzymywać towarzystwa kierowcy przez całą noc, aby nie zasnął. Ja nie czułam dużego zmęczenia, ale jak już ułożyłam się wygodnie w łóżku na godzinkę drzemki obudziliśmy się dopiero 5 godzin później. Ogarnęliśmy się i poszliśmy na rozeznanie po wiosce. Po drodze spotkaliśmy kilka ciekawskich osiołków i lam. 

Nasz domek
Widok z wioski


Nasi znajomi :D



















Pogoda przez pierwsze 3 dni nas nie rozpieszczała. Było dość chłodno, a do tego deszczowo. Pojechaliśmy do Imperii obejrzeć miasto i zrobić zakupy. Miasteczko wygląda bardzo ciekawie, plaże kamieniste, a do tego kolorowe domki na górce. Pozostała część dnia upłynęła nam na grillowaniu, grze w karty i rozmowach.
Imperia
Imperia











Kolejny dzień to wycieczka do pobliskiego San Remo, najpopularniejszej miejscowości Riwiery Włoskiej. Miasto wygląda podobnie do innych włoskich miejscowości – kolorowe zabudowy, port i wąskie uliczki. Deszcz nie przeszkodził nam w zjedzeniu pysznych włoskich lodów. Po dłuższym spacerze po mieście udaliśmy się też na pizzę. Wszystkie obecne na wycieczce kobiety nie odmówiły sobie wejścia do kilku sklepów z butami, ale niestety bez skutku. Po prawie całym dniu chodzenia w deszczu udaliśmy się do domku, gdzie wieczór minął nam podobnie jak poprzedniego dnia.

San Remo
San Remo
San Remo

San Remo

San Remo

Targowisko w San Remo

San Remo






































Nadszedł upragniony przez wszystkich dzień – wyszło słońce! Skoro jest tak ciepło to trzeba skorzystać i trochę poplażować. Chwila przygotowań, potem spacer w górę wioski do samochodu i jedziemy!
Droga do samochodu











Jako cel obraliśmy kamieniste plaże w Imperii. Samochód zostawiliśmy na parkingu przy porcie i zaczęliśmy szukać miejsca do opalania i pływania. Oto co znaleźliśmy.
Promenada w Imperii
Plaża w Imperii

Plaża w Imperii

Promenada



















Słońce i ciepło to to, czego nam było trzeba. Przeszkadzał trochę wiatr i zimna woda (podobna jak w Bałtyku). Tylko chłopcy odważyli się wykąpać :D Tego samego dnia, gdy już byliśmy w domku i wszyscy wypoczywali w swoich pokojach zeszłam do kuchni. Spotkałam tam małego skorpiona i zaczęłam krzyczeć, aż wszyscy przybiegli na dół! Zostałam uratowana, a nieproszony gość spalił się w kominku :D
Następny dzień to upragniona przez wszystkich wycieczka do Monte Carlo. Wiedziałam, że jest tam drogo, ale nie byłam do końca pewna czego mam się spodziewać po tym mieście. Aby tam dojechać wybraliśmy drogę przez wybrzeże, omijając autostrady. Trasa miała swoje uroki, mogliśmy zobaczyć większą część Riwiery Włoskiej, a potem kawałek Lazurowego Wybrzeża. Gdy dojechaliśmy na miejsce już na parkingu czuliśmy się dziwnie, stawiając naszego całkiem nowego Opla Vectre obok niedawno kupionych Ferrari i Porche. Nie wspominając już o cenie parkingu – 8 euro za godzinę. Zostawiliśmy auto i ruszyliśmy oglądać Monako. Okazało się, że za kilka dni odbędzie się tam Grand Prix Monako, więc wokół ulic rozstawione są barierki. Spacer po Monte Carlo zaczęliśmy od portu Monaco, gdzie zachwycaliśmy się ilością i wyglądem stojących tam jachtów. Kolejnym punktem było najsłynniejsze kasyno w Europie, przy którym stały takie samochody, że nie dało się oderwać oczu. Obok kasyna jest piękny park, w którym można chwilę odpocząć. Później udaliśmy się w głąb miasta, aby zobaczyć trochę biedniejszą część Monako. Po drodze minęliśmy oczywiście pełno ekskluzywnych butików oraz zobaczyliśmy ile kosztują apartamenty, na wypadek gdybym kiedyś została milionerką :D
Monako - widok na apartamenty
Port Monaco

Port Monaco

Monte Carlo

Górna część Monako

Kasyno Monte Carlo




























W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na chwilę w Menton. Myśleliśmy, że uda nam się tam coś zjeść, jednak gdy znaleźliśmy knajpę, która nam odpowiadała cenowo, kelner po kilku próbach złożenia zamówienia powiedział, że nie mają nic do jedzenia, bo kuchnię otwierają dopiero w sezonie. Skończyło się na tym, że zjedliśmy pizzę w porcie w San Remo.
Menton, Francja











Ostatni dzień we Włoszech upłynął nam po raz kolejny na plaży. Nie było jednak tak ciepło jak dwa dni wcześniej, więc postanowiliśmy pójść na spacer po Imperii. Chodziliśmy wzdłuż plaży, byliśmy na dworcu autobusowym i jedliśmy włoskie lody.
Imperia











Kolejnego dnia było już tylko pakowanie, ostatni grill, ostatnie łyki włoskiego wina i odpoczynek przed domkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz