O
godzinie 2:25 w nocy ze środy na czwartek większość osób śpi w ciepłym łóżku…
Ale nie my. My postanowiliśmy poczekać na dworcu we Wrocławiu na Polskiego Busa
jadącego do Berlina. Po raz pierwszy udało mi się przebić przez tłum ludzi
kupujących tanie bilety i ustrzeliłam jednodniówkę (dokładnie 12 godzin) w
Berlinie za 21 zł.
W stolicy Niemiec byliśmy już kiedyś na krótkim wypadzie,
więc pozwoliliśmy sobie ominąć kilka atrakcji. Doszliśmy do wniosku, że dobrym
wyjściem będzie spędzić pół dnia na zwiedzaniu, a kolejne kilka godzin na
zakupach. Niesamowite było to, że to nie była tylko moja decyzja, mój facet
również zgodził się na to, bez żadnego słowa sprzeciwu :)
Po ponad 4 godzinach jazdy w autobusie ze zdrętwiałymi
nogami wysiedliśmy na Centralnym Dworcu Autobusowym w zachodniej części miasta.
Od razu udaliśmy się w stronę stacji S-Bahn Messe Nord/ICC. Weszliśmy do kiosku
przy stacji, aby kupić bilet całodniowy (6,5 euro), jednak sprzedawca upierał
się, że w Berlinie nie ma takich biletów i trzeba kupić CityTourCard 48 h (16,9
euro). Taka karta jest dobrym wyjściem dla osób, które lubią chodzić do muzeów,
ponieważ zapewnia zniżki do wielu atrakcji turystycznych, plan miasta i
mini-przewodnik. Nie daliśmy się przekonać i uparcie poszliśmy do automatu,
gdzie znalazłam swój upragniony bilet 24-godzinny (okazało się że nawet
automaty są po polsku duży + dla sąsiadów za troskę ;)). Należy też zwrócić
uwagę, że Berlin otoczony jest torowiskiem o kształcie okręgu, gdzie możemy
jechać zgodnie lub odwrotnie do wskazówek zegara. Po kilku przesiadkach dostaliśmy się do
Alexanderplatz. Naszym pierwszym celem był najwyższa konstrukcja w całych
Niemczech, mierząca ponad 360 metrów wieża telewizyjna. Nie wzięliśmy jednak
pod uwagę, że będziemy tam na tyle wcześnie, że może być zamknięte. Koszt
wjazdu windą zaczyna się od 13 euro, bilety można kupić online. Nie chcieliśmy
czekać 2 godzin, więc poszliśmy dalej. W bliskim sąsiedztwie znajdują się
kościół Mariacki, fontanna Neptuna oraz Czerwony Ratusz – siedziba burmistrza
Berlina i rządu kraju związkowego Berlin. Przy Ratuszu trwają obecnie prace
remontowe, więc nie można zobaczyć go w całej okazałości. Nasze zaciekawienie
wzbudziły kolorowe rury biegnące nad miastem. Nie byłabym sobą, gdybym nie
sprawdziła o co chodzi – przez te rury doprowadzana jest woda na place budowy,
dzięki czemu nie trzeba rozkopywać miasta (podobno). A żeby nie były one takie
brzydkie zostały pomalowane na przeróżne kolory – głównie róż i niebieski.
|
Galeria przy Alexandersplatz |
|
Fontanna Neptuna |
|
Kościół Mariacki |
|
Czerwony Ratusz |
|
? |
|
Kolorowe rury |
Szliśmy dalej w stronę centrum, aż ku naszym oczom ukazała
się piękna budowla. Zapatrzyłam się w nią tak bardzo, że zapomniałam, że
mieliśmy wejść do hotelu Radisson Blu, aby zobaczyć Aqua Dom :D
Wspomniana wcześniej budowla to renesansowa katedra
Berlińska. Nie mogliśmy oderwać od niej wzroku, więc usiedliśmy na ławce i
odpoczywaliśmy napawając się widokiem :)
|
Katedra Berlińska |
|
Katedra Berlińska |
Po chwili już szliśmy dalej ulicą prowadzącą pod bramę
Brandenburską po drodze mijając Uniwersytet, bibliotekę oraz kilka placów
budowy. W pewnym momencie zobaczyłam znak na Synagogę i od razu stwierdziliśmy,
że idziemy zobaczyć. Okazało się, że to wcale nie było tak blisko, jak mogłoby
się wydawać :)
|
Nowa Synagoga |
Byliśmy już trochę zmęczeni i nie mieliśmy pomysłu jak
dostać się pieszo do bramy Brandenburskiej, więc wsiedliśmy w metro (trzeba w
końcu wykorzystać kupiony bilet). Po paru przystankach byliśmy na miejscu i
korzystając z dobrej pogody i małej ilości ludzi usiedliśmy na ławce w słońcu.
Niestety, ja nie potrafię zbyt długo siedzieć w jednym miejscu, więc
postanowiłam, że pójdziemy wzdłuż ulicy ze sklepami z pamiątkami. Od ostatniej
wizyty w Berlinie cały czas żałowałam, że nie kupiłam kolczyków z Ampel Manem (taki
ludek ze świateł ulicznych z czasów NRD) więc uznałam, że to dobra okazja na
naprawienie błędu. Niestety po przejściu kilku sklepów okazało się, że chyba
nie jest mi dane je posiadać. Jakoś się z tym pogodziłam kupując w zamian
magnes na lodówkę :) Po drodze było mi też smutno, że nie pomyślałam wcześniej
o kupieniu biletu online do muzeum figur woskowych, ale z tym też musiałam się
jakoś pogodzić, bo nie chciało nam się stać w gigantycznej kolejce.
|
Brama Brandenburska i Plac Paryski |
|
Samochodzik :) |
|
Miś Berliński |
Po powrocie na plac Paryski znajdujący się przy bramie
postanowiliśmy pójść do Reichstagu. I tu znów pojawił się ten sam błąd – nie
zarezerwowaliśmy przez Internet godziny zwiedzania parlamentu, a kolejka mówiła
nam, że będziemy w niej stać zdecydowanie za długo i nie zdążymy zrobić
upragnionych zakupów.
|
Reichtag |
|
Okoliczny budynek |
|
Okolice Reichtagu |
Może jeszcze kiedyś będzie okazja żeby pojechać do Berlina
:) Zaraz obok parlamentu znajduje się dworzec główny. Bardzo chętnie
skorzystaliśmy z tego faktu, aby kupić pyszne (jeszcze cieplutkie) precle i
pojechać do Bellevue – kompleksu pałacowego w parku Großer Tiergarten. Mieliśmy
okazję przejść przez kolejny piękny park berliński, zobaczyć pałac oraz
znajdującą się obok kolumnę zwycięstwa.
|
Dworzec główny |
|
Dworzec w środku |
|
Großer Tiergarten |
|
Pałac Bellevue |
|
Kolumna Zwycięstwa |
Ostatnim już celem zwiedzania był plac Potsdamer, czyli
nowoczesna dzielnica Berlina z ogromnymi wieżowcami. Oczywiście nic nie będzie
wyższe niż wieża telewizyjna, ale budynek Sony Centre oraz inne tam stojące
robiły duże wrażenie. Wchodząc do tej dzielnicy, spotykamy samych zabieganych
ludzi z korporacji. Na placu znajdują się też pozostałości po murze berlińskim
oraz linia wskazująca jego przebieg.
|
Sony Centre |
|
Sony z boku |
|
Potsdamer Platz |
|
Jeden z wieżowców |
|
Mur Berliński |
W związku z tym, iż prawie cały prowiant Karol zjadł kiedy
ja spałam w drodze do Berlina musieliśmy zjeść na miejscu. Tutaj skorzystaliśmy
z okazji aby zjeść pizzę z płatkami kukurydzianymi w niemieckim Pizza Hut. Po zapełnieniu żołądków wsiedliśmy do metra i pojechaliśmy do Primarku i innych
okolicznych sklepów. Niestety los nie był dla nas zbyt łaskawy i zakupy nie
były udane dla nas obojga. Po męczącym dniu pojechaliśmy do miejsca, w którym
zostawił nas Polski Bus i o godzinie 19:15 wyjechaliśmy z powrotem do
Wrocławia. Ku mojemu zdziwieniu wracaliśmy tą rozwaloną autostradą A18 w rytmie stuków, marudzenia ludzi i
trzeszczeniu plastików...
Trochę szerzej o kolorowych, berlińskich rurach u nas: http://poludnik22.blogspot.com/2014/07/rury-po-berlinsku.html
OdpowiedzUsuńCiekawa relacja, widzę, że z wejściem do Reichstagu mieliśmy podobne problemy, te kolejki .. Ale Berlin i tak potrafi zaskoczyć, pozostawić mocno pozytywne wrażenie.
Ja miałam wylot z Berlina do San Francisco i też spędziłam tam jeden dzień. Mój lot został przełożony o 3 godziny, dlatego jak już byłam na miejscu postanowiłam to wykorzystać. Berlin super, ale to co zobaczyłam w San Francisco to do końca życia nie zapomnę. USA to magia dla mnie.
OdpowiedzUsuń