Zbliża się koniec roku, który jest czasem podsumowań, przemyśleń i snucia nowych planów. Biorąc pod uwagę, że nigdzie już się w tym roku nie wybiorę postanowiłam zrobić rachunek sumienia, na który składa się mapka oraz lista miejsc, które udało mi się odwiedzić w intensywnym, 2013 roku.
czwartek, 26 grudnia 2013
czwartek, 12 grudnia 2013
Rzym! - 16-20.10.2013
Studiowanie pochłonęło całą radość pisania bloga. A przecież tak dużo czasu minęło od pobytu w Rzymie...
Pomysł na wycieczkę do wiecznego miasta powstał w mojej głowie jako prezent urodzinowy dla Karola, gdy na fly4free.pl ujrzałam wpis o tanich lotach Ryanair z Wrocławia do Rzymu. Uznałam że idealna data to 16-20 października. Bilety kupione za około 150 zł za osobę w dwie strony 3 miesiące przed datą wylotu. Pojawił się duży problem ze znalezieniem noclegu w dobrej cenie, bo skoro to prezent to przecież nie będziemy nocować na campingu. Padło na Resort La Rocchetta w dzielnicy La Giustiniana, koszt całego pobytu to 200 euro ze śniadaniami.
środa, 6 listopada 2013
Wakacje 2013 część 3 - Supetar i Plitvice
Minęły dwa miesiące od naszego powrotu, a relacja nadal jest
w rozsypce… Dziś mam zamiar to zmienić! Zapraszam do czytania kolejnej
(ostatniej) części naszej Chorwackiej wyprawy.
Jak już wiecie postanowiliśmy opuścić Brele w poszukiwaniu
innego, równie pięknego miejsca.
W tym celu udaliśmy się na wyspę Brac, którą przez ostatni tydzień mieliśmy przyjemność oglądać z okna. Płynęliśmy promem z Makarskiej do Sumartinu. Po tym, ile osób stało z wolnymi apartamentami przy drodze w okolicy Breli, spodziewaliśmy się czegoś podobnego na wyspie. Niestety ku naszemu zdziwieniu jechaliśmy, jechaliśmy, jechaliśmy a tu ani jednej osoby :/ Mieliśmy upatrzony przez internet jeden apartament w Splitskiej, ale plaże tam nie wyglądały ciekawie. Dojechaliśmy aż do Supetaru, gdzie zapytaliśmy o noclegi w informacji turystycznej. Znalazł się apartament z dwoma sypialniami, salonem z kuchnią i łazienką za 55 euro za noc, blisko centrum i plaż. Tam się zakwaterowaliśmy. Gdy tylko zostawiliśmy nasze rzeczy poszliśmy poszukać plaży i miejsca na obiad. Do plaży przy porcie szliśmy około 10 minut spacerkiem. Pogoda nie dopisywała, niebo było zachmurzone, więc resztę dnia spędziliśmy na odpoczynku.
W tym celu udaliśmy się na wyspę Brac, którą przez ostatni tydzień mieliśmy przyjemność oglądać z okna. Płynęliśmy promem z Makarskiej do Sumartinu. Po tym, ile osób stało z wolnymi apartamentami przy drodze w okolicy Breli, spodziewaliśmy się czegoś podobnego na wyspie. Niestety ku naszemu zdziwieniu jechaliśmy, jechaliśmy, jechaliśmy a tu ani jednej osoby :/ Mieliśmy upatrzony przez internet jeden apartament w Splitskiej, ale plaże tam nie wyglądały ciekawie. Dojechaliśmy aż do Supetaru, gdzie zapytaliśmy o noclegi w informacji turystycznej. Znalazł się apartament z dwoma sypialniami, salonem z kuchnią i łazienką za 55 euro za noc, blisko centrum i plaż. Tam się zakwaterowaliśmy. Gdy tylko zostawiliśmy nasze rzeczy poszliśmy poszukać plaży i miejsca na obiad. Do plaży przy porcie szliśmy około 10 minut spacerkiem. Pogoda nie dopisywała, niebo było zachmurzone, więc resztę dnia spędziliśmy na odpoczynku.
Makarska - widok z promu |
Widok z promu na wyspę Brac |
Jedna z zatoczek na wyspie Brac |
wtorek, 24 września 2013
Wakacje 2013 część 2 - Split i Brela
Czas na kolejną część wakacyjnej relacji, czyli kilka słów o
Breli i wycieczkę do Splitu.
Podczas naszego pobytu w Breli, po 3 dniach lenistwa,
postanowiliśmy pojechać na wycieczkę do oddalonego o ok. 50 km Splitu.
Zaczęliśmy od twierdzy Klis, o której przeczytałam w przewodniku „Dalmacja”
wydawnictwa Pascal Light (swoją drogą przez cały nasz pobyt z niego korzystałam
i bardzo polecam). Ta twierdza została postawiona przez Rzymian i przez kilka
wieków była najważniejszą fortecą w tym rejonie. Jest położona w strategicznym
miejscu, na wzgórzu w wiosce Klis, z którego widać całe miasto Split. My akurat
mieliśmy lekko zachmurzone niebo, przez co nie można było podziwiać morza :(
wtorek, 17 września 2013
Wakacje 2013 część 1 - Budapeszt, Brela
Mój dość długi brak aktywności spowodował wyjazd do pracy i
na wakacje. Tego pierwszego oczywiście nie będę opisywać, ale przybliżę Wam
moją tegoroczną podróż wakacyjną :D
Na początku miały to być wymarzone wakacje w Portugalii. Nie
wyszło ze względu na ceny noclegów. Potem samolotowy eurotrip. Tutaj też cenowo
nie zapowiadało się super. W takim razie idziemy na łatwiznę, jedziemy
samochodem do Chorwacji. Ekipę na wyjazd mamy, samochód chyba da radę, jako cel
obraliśmy miejscowość Brela na riwierze Makarskiej. Tam wynajęliśmy apartament
4-osobowy na 6 dni za 65 euro za noc. Mamy dwa tygodnie urlopu, na miejscu
zastanowimy się, czy zostajemy, czy jedziemy dalej. Wyjazd był o tyle
utrudniony, że pomiędzy powrotem z Norwegii a wyjazdem do Chorwacji mieliśmy 2
niepełne dni – piątek i sobotę, a do załatwienia dużo albo i jeszcze więcej.
Nie z takimi sytuacjami dawaliśmy sobie radę :D W drodze do Chorwacji mieliśmy
w planie odwiedzić najpiękniejsze miasto jakie widzieliśmy do tej pory –
Budapeszt.
No i jest upragniona niedziela, godzina 7:00, wyjeżdżamy w
stronę Katowic. Dalsza trasa wiedzie przez Ostrave, Brno, Bratysławę. Jak
zwykle zarówno w Czechach, jak i na Słowacji trzeba uważać na policję z
lornetko-radarem, bo bardzo trzymają się przepisów odnośnie prędkości i
posiadania winiet. Około godziny 14:00 dotarliśmy do Kis Gellert Guesthouse,
gdzie mieliśmy wynajęte pokoje. Miejsce nie było aż tak złe, pokoje dość małe,
stare, właścicielka niezbyt rozmowna, skrzypiące łóżka… ale ważne, że blisko
centrum. Do mostu Elżbiety około 0,5 godzinki spaceru. Po rozpakowaniu rzeczy,
wsadzeniu niezbędnego pożywienia do lodówek udaliśmy się na obiad i zwiedzanie
miasta. Przeszliśmy najpierw jedną, potem drugą stroną wybrzeża Dunaju
oglądając najbardziej znane budowle w mieście (Most Łańcuchowy, Most Elżbiety,
Parlament, Bazylika św. Stefana, kościół św. Macieja, Baszta Rybacka). Na
koniec dnia, zmęczeni i wykończeni przez palące słońce, nie wiedząc jak
znaleźliśmy się na wzgórzu zamkowym. Nie wiedzieliśmy, jak stamtąd wyjść, gdy
ku naszym oczom ukazała się winda. Wszystko byłoby świetnie, gdyby podczas
jazdy nie okazało się, że jest płatna, koszt za osobę to 200 forintów (ok. 3,5
zł), jest nas 4, a w portfelu tylko 400 HUF. Wylądowaliśmy na dole, ale Pan
Strażnik nie chciał nas wypuścić z powodu braku pieniędzy. Naszymi
tłumaczeniami tak go rozbawiliśmy, że w myśl zasady „Polak, Węgier dwa
bratanki” pozwolił nam wyjść :) I właśnie w taki sposób skończył się pierwszy
dzień wakacji.
czwartek, 30 maja 2013
Budapeszt, Bratysława, Wiedeń - 30.04-5.05.2013
W marcu 2013,
jak co roku zaczęłam planowanie majowych podróży. W racji drogich biletów lotniczych na taki wyjazd postanowiłam zaplanować wycieczkę samochodem. No i tu
nachodzą pytania: gdzie? Z kim? Na jak długo? Od dawna chciałam zobaczyć
Budapeszt, ale patrząc na mapę Europy wydawało mi się bez sensu jechanie tylko
na Węgry, kiedy po drodze mamy też Bratysławę i Wiedeń. Szybka chwila
przemyślenia i stwierdzam, że przecież 10 dni to wystarczająco dużo czasu na
zwiedzenie tych 3 miast. Może nawet uda się skoczyć nad Balaton pewnego dnia?
Zarezerwowałam hotele dla 4 osób i zabrałam się za szacowanie kosztów i
szukanie informacji co zobaczyć. Miesiąc później okazało się, że uczelnia nie
przewiduje więcej dni wolnego niż w kalendarzu akademickim, a my nie możemy
sobie pozwolić na opuszczenie dwóch dni, z racji wielkanocnego wyjazdu do
Norwegii. No to zmiana planów – zostaje nam niecałe 6 dni do dyspozycji. W
takim razie wyjeżdżamy 30 kwietnia od razu po zajęciach, w ten sam dzień
jesteśmy w Budapeszcie, przy okazji zwiedzanie nocne. Cały 1 maja spędzamy tam,
jak nam coś zostanie do obejrzenia to mamy jeszcze poranek 2 maja. Tego dnia
wyjazd do Bratysławy, szybkie zwiedzanie nocne, kolejne dwa noclegi w stolicy
Słowacji. W jeden z tych dni wycieczka do Wiednia i 5 maja powrót. Razem około
1600 km.
Tatry Wysokie, Słowacja - 15-20.02.2013
Wszystko zaczęło się od chęci wypoczynku po ciężkiej sesji.
Kiedy byłam w Zakopanem rok wcześniej ubzdurałam sobie, że chce zobaczyć Tatry
od strony słowackiej. Poszukałam hotelu – padło na Penzión High Tatras w
miejscowości Nova Lesna. Chętni do wyjazdu znaleźli się praktycznie w jednej
sekundzie. Teraz postanowienie: prócz
patrzenia na góry nauczę się jeździć na nartach. Nadszedł czas na wyjazd. Droga
minęła bardzo przyjemnie, to był pierwszy wyjazd naszym nowym samochodem :D
Pensjonat zdecydowanie i w 100% polecam. Za pokój dwuosobowy płaciliśmy za cały
wyjazd 130 euro. Pokoje zadbane, śniadania pyszne. Z racji zmęczenia podróżą
pozostałą część dnia spędziliśmy na szukaniu obiadokolacji, a potem w pokoju. W
kolejny dzień wybraliśmy się na próbę narciarstwa. Padło na stok Tatrzańska
Łomnica. Skipass dzienny kosztował ok 30 euro. Jeśli chodzi o moje jeżdżenie,
tego dnia nie uznam za najbardziej udany w mojej historii. Było bardzo ciężko.
Po ciężkim dniu udaliśmy się na obiad do restauracji „Stara Mama” w okolicy
stoku.
Tatrzańska Łomnica |
Tatrzańska Łomnica |
wtorek, 28 maja 2013
Lofoty, Norwegia 31.08-3.09.2012
Na północ Norwegii chciałam pojechać od bardzo dawna. Akurat
trafiły się bilety NSB (Norweskie Koleje Państwowe) w promocyjnej cenie z Oslo
do Bodø z przesiadką w Trondheim za 200 NOK za osobę w jedną stronę. Nie musiałam długo myśleć, aby je kupić. Jak
tylko spojrzałam na mapę Norwegii wiedziałam, że dzięki tym biletom odwiedzę
Lofoty – archipelag wysp na morzu Norweskim. Sporym kłopotem było w tym
przypadku oswojenie się z przepłynięciem promem przez dość niespokojne morze –
może sobie przypomnieć o mnie choroba lokomocyjna sprzed lat. Zaraz po kupieniu
biletów rozejrzałam się wśród informacji na temat promów na Lofoty oraz
sprawdziłam, co można tam zobaczyć. Do czego dotarłam? Do tego, że cały
archipelag jest jedną wielką atrakcją.
niedziela, 26 maja 2013
Premantura, Chorwacja + Wenecja, 17-27.08.2012
Promocje Ryanair`a to dobry sposób na poznanie ciekawych
miejsc. Nasza chęć odpoczynku zmusiła do kupienia biletów na trasie Oslo – Pula
– Oslo za niecałe 150 zł za osobę. Później zaczęliśmy szukać noclegu. Większość
ciekawych miejsc była już zajęta, pisaliśmy maile do prywatnych kwater. W końcu
jedna z kobiet poleciła nam apartament swojej koleżanki za 50 euro za dobę w
miejscowości Premantura, zaraz obok parku narodowego Kamenjak. Ciężko było
znaleźć coś innego więc zdecydowaliśmy się.
W końcu przyszedł wyczekiwany przez nas dzień, wylot
mieliśmy o zabójczej dla nas porze 7:20. Na lotnisku byliśmy godzinę wcześniej,
bez żadnych problemów przeszliśmy z bagażami podręcznymi na strefę wolnocłową i
oczekiwaliśmy na wylot. Z racji porannego wylotu samolot był już podstawiony i tylko
czekał na pasażerów. W samolocie mieliśmy okazję odespać te kilka godzin, które
straciliśmy rano. Chwilowe turbulencje przerwały naszą drzemkę, dzięki czemu
zobaczyliśmy takie oto widoki:
Alpy |
Widok na Chorwacje |
sobota, 25 maja 2013
Liguria, Włochy 29.04-05.05.2012
Zaczęło się zupełnie inaczej niż zwykle, bo nie ja
wymyśliłam ten wyjazd. Pewnego kwietniowego dnia zadzwonił do mnie brat z
pytaniem, czy nie chcemy pojechać z nimi do Włoch na majówkę. Chwila
zastanowienia… Miałabym nie skorzystać z takiej okazji? Pewnie, że jadę. Domek
był wynajęty na już na początku roku, a znajdował się w wiosce Vasia oddalonej
o 10 km od Imperii i 35 km od Sanremo. Wyjechaliśmy 28 kwietnia wieczorem, aby
w godzinach porannych dotrzeć na miejsce. Czas się wydłużył z racji problemów
ze znalezieniem domku. Okazało się, że nie leży on w samej wiosce, tylko w
okolicznej dolinie, do której prowadziła szutrowa, kręta dróżka. Pierwsze
wrażenie nie było zbyt pozytywne, sama nie wiem czego się spodziewałam, ale
wszystko w domku było bardzo stare i było sporo pająków. Miałam na początku
chwile paniki, ale w końcu spojrzałam na wszystko z innej strony. Od razu po
przyjeździe wszyscy położyli się spać, ponieważ chłopcy musieli dotrzymywać
towarzystwa kierowcy przez całą noc, aby nie zasnął. Ja nie czułam dużego
zmęczenia, ale jak już ułożyłam się wygodnie w łóżku na godzinkę drzemki obudziliśmy
się dopiero 5 godzin później. Ogarnęliśmy się i poszliśmy na rozeznanie po wiosce. Po drodze spotkaliśmy kilka ciekawskich osiołków i lam.
Nasz domek |
Widok z wioski |
Nasi znajomi :D |
czwartek, 23 maja 2013
Jotunheimen, Norwegia, 30.05 – 1.06.2009
Z racji czasu, jaki minął od tej podróży, większość będzie opisana pobieżnie, ale postaram sobie przypomnieć ważne szczegóły.
Nasza trasa zaczynała się w Oslo. To były pierwsze wakacje,
które całe (od czerwca do września) spędziliśmy w Norwegii. Nie mogliśmy sobie
pozwolić na dłuższą wycieczkę, więc podstawowe atrakcje turystyczne (Stavanger
lub Bergen) nie wchodziły w grę. Wymyśliłam inną podróż, która została w naszej
pamięci na długo. Trasa przebiegała od Oslo do Sogndalsjorden (jest to część
najgłębszego fiordu w Norwegii – Sognefjorden) przez Slidrefjorden (niech Was
nie zmyli nazwa – to nie fiord, tylko jezioro), jezioro Tyin oraz
średniowieczne kościoły klepkowe (Stavkirke): Lomen, Øye i Kaupanger.
Dla ciekawostki chciałam dodać, że kościoły klepkowe były
wznoszone, gdy wprowadzano w Norwegii wiarę chrześcijańską. XII-wieczni
Norwegowie wierzący w Bogów Wikingów budowali je tak jak nakazywała im wiara
chrześcijańska, ale tak naprawdę modlili się w nich do „swoich” bogów.
Z Sogndalsfjorden prowadzi Sognefjellsvegen (Rv 55) –
najwyżej położona droga w północnej Europie. Na końcu tej drogi znaleźliśmy
nocleg. To była najlepsza noc w naszym życiu, na pewno długo jej nie zapomnimy. Wynajęliśmy domek z łóżkiem na antresoli w prywatnym gospodarstwie. Wyspaliśmy się jak nigdy! Rano, gdyby nie owce, które zaglądały nam po oknach, nie wiem o której byśmy się obudzili.
Kolejnego dnia pojechaliśmy samochodową trasą Jotunheimvegen (Rv 51) – drogą przez sam środek gór Jotunheimen. Nie byliśmy pewni, czy jest ona otwarta o tej porze, ale zaryzykowaliśmy przejazd. W najgorszym wypadku musielibyśmy wrócić do punktu początkowego. Jak się okazało była przejezdna, pomimo że oficjalnie otwierają ją dopiero pod koniec czerwca. Na tej trasie mieliśmy zaplanowane wejście na Gjendesheim, lecz plany pokrzyżowały nam warunki tam panujące. Gdy wchodziliśmy na górę nie spotkaliśmy nikogo na naszej drodze. W pewnym momencie zobaczyliśmy, że na trasie, po której mieliśmy iść leży pełno śniegu, więc musieliśmy zawrócić. W drodze powrotnej spotkaliśmy kilka osób, którym odradziliśmy dalszą wspinaczkę. Wróciliśmy do samochodu i ruszyliśmy dalej. Na tej drodze mieliśmy też przystanek przy górskim jeziorze Bygdin i koło ostatniego na trasie kościoła klepkowego Ringebu. Swoją podróż skończyliśmy na campingu Mageli. Próbowaliśmy wykąpać się w jeziorze, lecz woda była tak zimna, że zdołaliśmy tylko wsadzić tam nogi. Następnego dnia pojechaliśmy do Lillehammer, zobaczyliśmy Park Olimpijski, który urzeka swoimi widokami, oraz największe jezioro w Norwegii - Mjøsa. Kolejnym miejscem było miasto Hamar. Zobaczyliśmy halę widowiskowo-sportową Vikingskipet. Jest ona zbudowana na wzór odwróconej łodzi wikingów. Później udaliśmy się, aby zobaczyć ruiny katedry z XII wieku. Ruiny są przykryte szklaną konstrukcją, która chroni je przed zniszczeniem.
Kolejnego dnia pojechaliśmy samochodową trasą Jotunheimvegen (Rv 51) – drogą przez sam środek gór Jotunheimen. Nie byliśmy pewni, czy jest ona otwarta o tej porze, ale zaryzykowaliśmy przejazd. W najgorszym wypadku musielibyśmy wrócić do punktu początkowego. Jak się okazało była przejezdna, pomimo że oficjalnie otwierają ją dopiero pod koniec czerwca. Na tej trasie mieliśmy zaplanowane wejście na Gjendesheim, lecz plany pokrzyżowały nam warunki tam panujące. Gdy wchodziliśmy na górę nie spotkaliśmy nikogo na naszej drodze. W pewnym momencie zobaczyliśmy, że na trasie, po której mieliśmy iść leży pełno śniegu, więc musieliśmy zawrócić. W drodze powrotnej spotkaliśmy kilka osób, którym odradziliśmy dalszą wspinaczkę. Wróciliśmy do samochodu i ruszyliśmy dalej. Na tej drodze mieliśmy też przystanek przy górskim jeziorze Bygdin i koło ostatniego na trasie kościoła klepkowego Ringebu. Swoją podróż skończyliśmy na campingu Mageli. Próbowaliśmy wykąpać się w jeziorze, lecz woda była tak zimna, że zdołaliśmy tylko wsadzić tam nogi. Następnego dnia pojechaliśmy do Lillehammer, zobaczyliśmy Park Olimpijski, który urzeka swoimi widokami, oraz największe jezioro w Norwegii - Mjøsa. Kolejnym miejscem było miasto Hamar. Zobaczyliśmy halę widowiskowo-sportową Vikingskipet. Jest ona zbudowana na wzór odwróconej łodzi wikingów. Później udaliśmy się, aby zobaczyć ruiny katedry z XII wieku. Ruiny są przykryte szklaną konstrukcją, która chroni je przed zniszczeniem.
wtorek, 21 maja 2013
Mapa naszych wcześniejszych podróży
Postanowiłam zacząć od krótkiego podsumowania
dotychczasowych naszych wyjazdów. Nasze przygody zaczęliśmy w 2008 roku, czyli
gdy mieliśmy 18 lat. Na początku były to krótkie wakacyjnie wyjazdy, zazwyczaj
raz do roku lub krótkie wycieczki przy okazji pobytu w Norwegii. Niesamowicie
żałuje, że wyjazdy do Turcji wiązały się jedynie z leżeniem na plaży, ale czasu
nie cofnę. Na pewno tam jeszcze wrócę – tym razem nie na zorganizowany wyjazd.
Z czasem zaczęłam zarażać swoją pasją mojego mężczyznę i wycieczki stały się
coraz częstsze.
-07.2008 - Łeba, Polska
-07.2008 - Łeba, Polska
-05.2009 – Halden – twierdza Fredriksten, Norwegia
-06.2009 – Jotunheimen, Lillehammer, Hamar, Norwegia
-06.2010 – Cesme, Turcja – wyjazd tylko i wyłącznie
wakacyjny, bez zwiedzania
-09.2011 – Side, Turcja - wyjazd tylko i wyłącznie
wakacyjny, bez zwiedzania
-04.2012 – Zakopane, Polska
-05.2012 – Liguria, Włochy + Monako
-08.2012 – Premantura, Chorwacja + Wenecja, Włochy
-09.2012 – Lofoty, Norwegia
-09.2012 – Poznań, Polska
-09.2012 – Praga, Czechy
-02.2013 – Tatry Wysokie – okolice Popradu, Słowacja
-04.2013 – Berlin, Niemcy
-05.2013 – Budapeszt, Bratysława, Wiedeń
Jak się pewnie domyślacie, nie jestem w stanie cofnąć mojej pamięci do 2009 roku, aby napisać dobrą relację. Jednak, jeśli będziecie mieli pytania dotyczące jakiegokolwiek z wymienionych wyżej miejsc, chętnie odpowiem :)
Od czego tu zacząć?
Pomysł na prowadzenie bloga z
relacjami z podróży zrodził się w mojej głowie już dawno, jednak nigdy nie
traktowałam go poważnie. Może dlatego, że wcześniej nie jeździłam tak dużo. No
i nie miałam odwagi pisać takich relacji. Miałam wrażenie, że to, co napisze
będzie zbędne i nikt nie będzie chciał tego czytać. Ostatnimi czasy mój
mężczyzna zaczął mnie ponownie namawiać do tego pomysłu, nawet groził, że jeśli
ja tego nie zrobię, to on zacznie opisywać nasze podróże. Ci, którzy nas znają
dobrze wiedzą, że zawsze z naszych opowieści można stwierdzić, że byliśmy na
dwóch różnych wakacjach :) Teraz będzie inaczej. Moje relacje będą pisane z jego pomocą, aby uchwycić dwa
punkty widzenia. Mam nadzieję, że będzie Wam się przyjemnie czytało moje,
czasem długie, relacje.
Teraz druga sprawa: dlaczego taka
nazwa? Moje podróże, jak na razie, nie będą dalekie. Europa ma wiele ciekawych
miejsc do odkrycia. Można do nich dotrzeć różnymi środkami transportu. Czasem
najbliższe miejsca są ciekawsze niż drugi koniec świata…
Subskrybuj:
Posty (Atom)